Tam, gdzie działa się historia.

Wszyscy znamy to uczucie. Ciepło, wręcz gorąco na dworze. Letnia pogoda daje się we znaki. Najlepszym przyjacielem – woda. Dużo wody. W telewizji zalecają, by w miarę możliwości nie wychodzić z domu, odpalić klimatyzację lub inny wentylatorek w swoim zaciszu, słuchać szmerów ulicy i wrednych komarów, czyhających tylko na twoją krew.

Ci, których szczęście, lub nieszczęście wywiało poza swoje mieszkania, potrzebują znaleźć jakiś kąt do zdechnięcia. Jakiegoś dachu na głową i wiatru. Nie wszyscy mają jednak ochotę włóczyć się po galeriach handlowych czy innych kinach i restauracjach. Dla niektórych, po godzinach podróży koleją, marzeniem jest wejść tam, gdzie nie tylko będzie gdzie się schować, ale także co zobaczyć. My wybraliśmy miejsce, które wyglądało niewinnie. Ale jak wiadomo, nie ocenia się książki po okładce. Niech ten widok mówi sam za siebie…

WP_20150808_043

Wyprawę zaczęliśmy od dworca w Bielsku Białej – Leszczynach, bo tam zawiodły nas mapy. Dojechawszy bezpiecznie najwyższej klasy pociągiem Kolei Śląskich, ruszyliśmy do miejsca oddalonego o mniej niz kilometr od dworca, umiejscowionego zaraz obok lokalnego urzędu skarbowego. Niby ruchliwy teren, niby blisko ważnych obiektów dla osiedla, z każdym kolejnym krokiem znikały wszystkie poczucia jakiejkolwiek cywilizacji. Nawet słońce jakby mniej grzało.

WP_20150808_002

WP_20150808_010

WP_20150808_021

WP_20150808_038

WP_20150808_031

Chociaż obeszliśmy prawie cały budynek dookoła, nie znaleźliśmy wejscia. Musieliśmy improwizować. Pomniejsze dziury w zamurowanych oknach dawały nam sygnał, że nie możemy tak po prostu odejść, ale nadzieja malała z każdą minutą. Wtem znaleźliśmy hipotetyczne wejście.

WP_20150808_033

No i co. My nie wejdziemy?

Czas na troszkę przeszłości. Obiekt opuszczonych zakładów włókienniczych nazywany był i jest „Bawelaną”. Nie posiada tak bogatej historii jak Waldschloss, bohater poprzedniej wyprawy, aczkolwiek nie przeszkadza mu w byciu naprawdę atrakcyjnym miejscem dla eksploratorów. Pierwsze hale powstały w latach 40. XIX wieku z inicjatywy przedsiębiorcy Zipsera. Podarował miastu zakład, który stał się symbolem… prostestów. Już w 1872 roku pierwsi robotnicy zaczęli strajkować, wywołując zamieszki i ściągając na siebie gniew lokalnej straży. Ponad sto lat później, w roku 1981, Bawelana ponownie odegrała ważną rolę w protestach, tym razem w ramach „Solidarności”. Mieścił się tu komitet strajkowy Regionu Podbeskidzie, a jego delegaci przez dziesięć dni zamknieci byli w świetlicy, walcząc o swoje. A pomyślelibyście, że to zwyczajna, jedna z wielu hal w części Polski, gdzie hale nie są niczym niezwykłym.

WP_20150808_045

Dość tej lekcji. Weszliśmy! A widok, który zastaliśmy, powalił nas z nóg. I może naprawdę, mniej tu warto pisać, a więcej pokazać.

WP_20150808_044

WP_20150808_041

WP_20150808_063

WP_20150808_075

WP_20150808_077

WP_20150808_090

WP_20150808_091

Liczba graffiti na ścianach ukazuje popularność hali. Ale nie dziwię się tej sławie, bo trudno przechodzić obok takich lokacji obojętnie. Pierwsza myśl, która mogłaby przyjść komuś do głowy – to idealne miejsce na ASG lub inny paintball. Rozległy teren, mnóstwo pomieszczeń, mebli i innych rzeczy, które doskonale sprawowały by się jako tarcze. Jak widać, nie jest to wizja zbyt daleka rzeczywistości.

WP_20150808_118

Prawdziwe „wow!” miało dopiero nastąpić. Duże hale są tak samo piękne, co niestety puste. Prawdziwa zabawa zaczyna się tam, gdzie do małych pomieszczeń zagląda zarówno światło jak i historia. Wiele obiektów, nagminnie odwiedzanych, z czasem traci na przedmiotach. Ludzie przychodzą, przywłaszczają sobie pamiątki. Niszczą to, co zastają bo przecież – a) można, b) czemu nie.

Na piętrze znajdują się biura. I dla takich właśnie miejsc dokonuje sie eksploracji. Zobaczcie sami.

WP_20150808_092

WP_20150808_096

WP_20150808_097

WP_20150808_099

WP_20150808_100

WP_20150808_106

WP_20150808_110

WP_20150808_161

WP_20150808_165

WP_20150808_166

WP_20150808_174

Pozostawionych rzeczy jest tutaj pełno. Począwszy od dyskietek, papierów, kalendarzy, telefonów, kluczy i numerków do nich, kończąc na krzesłach, szafkach i całych wystrojach. Zmieniało to wszystko oczywiście swoją zawartość i położenie w czasie, ale ogólny klimat pozostał. Znaleźliśmy nawet pułapkę.

Tak, pułapkę. Za jednymi drzwiami były drugie, które naruszone miały zrobić komuś krzywdę swoim ciężarem. Co za pech, że się nie udało na nas!

Są też piwnice. Nie tak spektakularne, jak reszta budynku, ale przynajmniej mroczne i rozciągające się na całej szerokości, z małymi dziurami w suficie, tudzież podłodze parteru. Całość jednak sprawiała wrażenie konstrukcji stabilnej, z niewielką szansą na katastrofę budowlaną. Wygląda na to, że kariera eksploracyjna maluje się świetlanie i na lata.

WP_20150808_139

Kto by pomyślał, że Bielsko Biała posiada w swojej kolekcji takie opuszczone perełki. Nie byliśmy świadomi tego także my, więc odkrycie, dotarcie i wtargnięcie na miejsce było dla nas naprawdę czymś mocnym. Mała szpara między oknem a murem pozwoliła nam odkryć lokację urzekającą swoją przestrzenią tam, gdzie powinna nią urzekać, i bogatymi pozostałościami po dawnym, przemysłowym charakterze zakładu. Czy można chcieć czegoś więcej w tak upalny jak wtedy dzień?

Okazuje się, że można. Że oprócz gór dookoła, miasto ma jeszcze jednego asa w rękawie. Asa, który sprawia, że wszelkie punkty widokowe rozlokowane na pobliskich szczytach bledną przed prawdziwym, przez człowieka wybudowanym okiem miasta.

Ale o tym już w kolejnym wpisie. Dziś oddaję hołd Bawelanie, miejscu, dla którego doprowadziłem moje kolano do krwawienia. Warto było.

Do zobaczenia!

Dodaj komentarz